Home / TWÓRCZOŚĆ I PASJE / GRZECH PIERWSZEŃSTWA

GRZECH PIERWSZEŃSTWA

Grzech pierwszeństwa

Grzech pierwszeństwa

 

Mocne uderzenia serca

ostatnio często je miewam

Słone łzy spływają do buzi

zjadam je wypijam

Nie chce czuć takiego stanu

nie chcę słyszeć myśli

radość innych znów przygnębia

przenosząc w bezludzie

Przeszłość jest karą

choć chcę wierzyć że nadzieją

Strach wykrzywia mi głowę

ogłupić chce…. tego się boję!

Przywołując  niektóre wspomnienia

grzech bólu kopie mnie w plecy

przewraca na ziemię

Podnieść się?

Czy krwawiąc leżeć?

Nie wiem

Nie umiem wycenić

Walka czy obojętność?

Wartość czy ryzyko straty?

Coś dziwnego owija mi ciało

dotykam je a później uciekam

Rosnąć w siłę chcę

i rozrzucać karty

Tak by wierzyć

nie puścić nie zgubić mapy

Ani deszcz ani wiatr

Nie jest w stanie zagłuszyć

krzyczą w głowie poniesione straty

Logika miesza się

ze spustoszeniem

Grabieżca znów przejmuje stery

Nie wstaję leżę!

Daleko  jeszcze do drogi

prostej i stabilnej

Kolce poraniły stopy

lecz  wdrapuję znów silnie

Wchodzę i  spadam

Gaśnie słońce

Dlaczego brakuje kartek z tych opowiadań?

Dlaczego część z nich jest podarta?

Nie znam odpowiedzi

Na wiele pytań

Ciało krwawi systematycznie

ranię je choć nie powinnam!

Znów zadaję pytania

Dlaczego ten napój jest słony

Dlaczego nożem kroją mi serce

Pytam  ciebie

Grzechu, co dalej?!

Niestety…..

Ty też nie wiesz

Ty też nie znasz odpowiedzi…

Mina Wetp Kwiecień 2015

Kontak: minawetp@wp.pl

Mina Wetp Kwiecień 2015

22 komentarze

  1. Wybacz no more, ale nie chcący skasowałam Twój komentarz przy zatwierdzaniu, to był moment i już cofnąć nie mogłam. To był komentarz Twój z dzisiejszego dnia z godz. 14:30, gdy moja połówka była z synem na basenie, :-) zabawne… ale zdążyłam przeczytać.. i odniosę się do ostatniej części. Wiesz mi, że gdy się naprawdę kocha, szans daje się wiele, naprawdę wiele. Ja dawałam chyba z 10. Też mnie to dziwiło, ale ciągle wierzyłam w to, że miłość ta pierwotna – zwycięży, ten demon co opętał moją połówkę zostanie dobrocią zniszczony. To, że się ludzie rozstają nie oznacza, że już nigdy nie będą ze sobą. Niedawo spotkalam znajomego na basenie, którego żona mi opowiadała, że walczyla z kochanką męża i przegrala, bo facet zawsze wybierze to fajne, miłe a nie wieczne żale o pieniądze, wychowywanie dzieci itp. Bo przecież, jak czuć porządanie, gdy się ciągle o coś kłócą- to niemożliwe, więc taka kochanka, która gra miłą, delikatną, mówi szeptem jest fajna. Są to ekscytujące doznania dla takiego faceta, coś innego, coś fajnego, bez stresu, że trzeba coś w domu zrobić, coś naprawić itp., więc gdzie go ciągnąć będzie? Właśnie do tej rzekomej „delikatności” do kochanki, zapominając o tym, że ze swoją żoną było tak samo na początku. Taki faceti zapomina, że gdy zacznie mieszkać z taką kochanką to nie raz, nie dwa dostanie po ryju od niej np., bo ona taka jest – impulsywna i lubi sobie złość rozładować napadając na niego i nawalając go pieściami. A i owszem jest to ekscytujące na początku dla takiego faceta, raz, zareczam Ci, że drugi raz już mu się odwidzi i taka narwana kochanka, impulsywna, „z temperamentem” zbrzydnie mu szybciutko i wtedy dopiero doceni to co miał kiedyś w domu. Nawet nudy przed telewizorem, bo przecież temu też można zaradzić, jak się chce oczywiście. Można np. wziąć taką żonę na kolana, przyciągnąć do siebie, powiedzieć złośnico, zapracowana kobieto, zostaw te swoje pierdolki i zajmij się mną, ale fajnie z uśmiechem. Myślisz, że nie będzie odzewu? Będzie, pojawi się uśmiech na twarzy żony i w objęciach poczują oboje spokój. Spojrzą na dziecko bawiące się obok i będą szcześliwi, że tworzą rodzinę, bez dwóch zdań, ale do czego zmierzam. Ten kolega, gdy go spotkałam mówił, że bardzo skrzywdził swoją żone, że tego wcześniej nie zauważał, było mu obojętne co zrobi żona, bo on i tak chciał bardzo zmienić swoje życie i być z kochanką. W końcu dla kochanki zostawił żone z dwójką dzieci. Po roku czasu, kłótni z kochanką, bo miała żal o wszystko, o czas spędzony z dziećmi, o finanse, o prace, aż w końcu zaczęła także być zazdrosna o żone, bo kochał ją kiedyś przecież, więc miała wątpliwość, był przecież facetem, potrzebującym, lubił kobiety więc i pojawiła się w jej głowie i taka opcja, że on z nią coś czasami też musi robić. Sielanka szybko minęła a zaczęły się kłótnie, afery, nerwy, stresy jeszcze gorsze, bo zaczął dopiero wtedy tesknić za dziećmi, zauważać je. Cóż, rozstał się z tamtą i wyobraż sobie, że wziął ponownie ślub ze swoją żoną, bo przez kochankę doszło jednak do rozwodu. Obecnie mają trzecie dziecko. Urodzilo im się po drugim ślubie. Ten facet rozmawiał ze mną i mówił: słuchaj w życiu najważniejsze są tylko dzieci, to dla nich chce się żyć, to one dają sens do pracy, marzeń, realizacji wszystkiego. Ten człowiek po przejsciach mówił, że nigdy nie przestał kochać swojej żony, a była to miłość od najmłodszych lat, wielka, długa, przygasła poprostu. Nierozumiał tego i nie mógł wtedy zrozumieć, dlaczego tak jest. Dlatego szans można mieć wiele, nic nie jest przesądzone nigdy, nigdy… ale czasem potrzebna jest taka przerwa od siebie, aby więcej zrozumieć, dojrzeć i znów kochać żonę najmocniej na świecie…Więc dziś no more połóż się obok swojej żony, przytul ją, wycałuj jej spracowane dłonie, powiedz jaka jest dla Ciebie piękna, nawet gdy jest zła i zapłakana, przytul ją mocno i powiedz jej, jak bardzo cieszysz się że ją masz, że jest obok… tak bez niczego nie oczekując rewanżu, wiesz mi, że to zadziała lepij niż kazda kolejna kochanka!

    • … wybaczam za ten skasowany komentarz… wcale się nie gniewam… no, może troszeczkę… tyci, tyci… o już jest dobrze… jedna łezka w tą, czy w tamtą… już sięgam po chusteczkę… chlip, chlip… jakoś się trzymam… w każdym bądź razie mogę już pisać :)…

      … a więc to co już kiedyś „mówiłem”, nigdy nie było w moim życiu tej „drugiej”… i jak na razie kwestia kochanki jest całkiem gdzieś z boku… nie mówię, że mnie w ogóle nie dotyczy, bo pewnie mam też i swoje potrzeby, których nie jestem w stanie „sam” realizować… jak na razie trzymam się mocno i mimo, iż nie mam wsparcia, walczę ze słabościami… co będzie dalej, czas pokaże…

      … co do mojej lepszej połówki… moja żona w pewnych kwestiach jest idealna i wielu facetów mogło by mi jej pozazdrościć… myślę, że jest atrakcyjna i może się podobać… jest „czysta” i zadbana… świetnie się ubiera… gotuje, pierze i sprząta (nie chciałbym, żeby to było źle zrozumiane – robi to bo lubi, tak twierdzi… a ja jej nie przeszkadzam… ha, ha, haaa… nie no żartuję, oczywiście, że jej pomagam…)… dba o córkę, choć nie zawsze się z nią dogaduje (ja zresztą też, więc jest „remis”… ha, haa…)… ale ma jedną istotną, i dla mnie „nie do przeskoczenia”, wadę – brak jej ciepła… nasze relacje są… yyyyy… „dziwne”… takie sztuczne, „wyprane” z uczuć… myślę, że w kwestiach emocjonalnych, przez te wszystkie lata, nie udało nam się zbudować niczego wartościowego – smutne, ale prawdziwe… niby jesteśmy razem, a jednak osobno… ja jestem jedynakiem… oprócz najbliższej rodziny nie mam nikogo… w związku czuję się samotny…

      p/s… nie posadzę dziś żony na kolana, nie położę się koło jej boku, nie ucałuję jej spracowanych dłoni, nie szepnę jej czułego słówka, nie pogłaszczę, nie przytulę… nic jej nie powiem… nie… już nie…

      • Już nie, bo?
        Myślę, że ten brak uczucia, który odczuwasz nie jest spowodowany tym, że ona jest zimna, wyprana z uczuć. Widzę sama po sobie, że mam uczuć tyle, że mogłabym obdzielić nimi wszystkich ludzi na całym świecie, ale też jestem już zimna w stosunku do swojej połówki, tak lepiej, mniej boli… to płaszcz, zbroja, która pomaga żyć, aby nie cierpieć. Czasem tak jest, musiało coś się wydarzyć w waszym życiu, w Twoim, jej, że teraz to odczuwasz. Smutne to, ale czasami naprawdę potrzeba mocnego uderzenia, aby życiem potrząsnąć. Może się ułoży, może nie ale te rzeczy nie dzieją się przypadkowo, wierzę że to ma głębszy sens, wykorzystaj ten czas na swój rozwój, pozdrawiam

  2. … chyba znam odpowiedź… moim zdaniem: nie warto… przy odrobinie szczęścia to, się jeszcze ułoży (nie obiecuję, ale jest szansa)… później… później, nie będzie już nic… nowa przyszłość brzydzi się starej przeszłości… ty wiesz co jest dla ciebie najważniejsze… nie zepsuj tego… nie zepsuj…

    • Nie można zepsuć czegoś, czego już nie ma…od dawna… Nie można kogoś zmusić do miłości. Przy odrobinie szczęścia…? Nie mam szczęścia już od dawna a po za tym to nie od szczęścia zależy. Nowa przyszłość brzydzi się starej przeszłości? Do czego to odniesienie? Nowa przyszłość, może zbudować się na fajnych elementach starej przeszłości również, więc nie rozumiem tego odniesienia.Dlaczego stara przeszłość ma być tylko wstrętna? Nie była tylko wstrętna. Co jest dla mnie najważniejsze? Spokój i szczęście mojej rodziny… To jest dla mnie najważniejsze. Od wielu miesięcy próbuję tego dopilnować a nie zepsuć.

      • Oczywiście, przejaskrawiam – przepraszam… nowa przyszłość nie musi brzydzić się starą przeszłością… może, ale nie musi… jednak, nie każdy potrafi „budować na starych fundamentach”. Czasami konieczny jest przysłowiowy „reset”. Często jednak niemożliwy – dzieci… i tu jest problem, bo jak dać szczęście rodzinie nie będąc szczęśliwym? Ja nie potrafię, a ty?

        • Śmieszy mnie trochę to pytanie i odpowiedz, bo jak można nie być szczęśliwym ze swoją rodziną, a tym bardziej z rodziną z dziećmi.
          I powstaje pytanie, lub kilka
          A) dlaczego nie jest się szczęśliwym? Bo co? Jest tylko jedno wyjaśnienie tego ale to w punkcie b), bo teraz w każdej innej sytuacji można wszystko wypracować razem, wspólnie, ten kto kocha akceptuje drugą osobę z jej wadami i odwrotnie albo pracują razem nad tym, aby było lepiej i uczą się cieszyć i tolerować różne potrzeby partnera, swoje nawzajem, bo tak jedna ze stron zawsze będzie nieszczęśliwa albo ta co nie akceptuje albo ta co musi rezygnować z tego co ją cieszy i rozwija, musi być przede wszystkim zaufanie obojga do siebie i tolerancja, bo żaden związek nie będzie szczęśliwy dla tej osoby, która nie toleruje i nie próbuje kochać połówkę z całym jej pakietem, wadami, zaletami,jej złością, chorobą, wariactwem, strachem, nieudolnością, radością, itp itd. To jest prawdziwa miłość. I tu nie podlega dyskusji coś takiego jak bycie nieszczęśliwym z kimś kogo się kocha, nie ma takiej opcji, wszystko można wyjaśnić, poprosić, wytłumaczyć, zrozumieć.
          B) Jest się nieszczęśliwym, bo się nie kocha tej połowy życiowej, a jest się z nią tylo bo dzieci.
          Zrób rachunek sumienia człowieku i dowiedz się czego chciałbyś, jeśli nie wiesz, nie jesteś w stanie zdecydować, nie jesteś w stanie sobie z tym poradzić, są od tego lekarze, których zadaniem jest pomóc a nie zaszkodzić. Idz do psychologa. Taki lekarz może nauczyć Cię patrzeć obu stronnie, wielu z nas tego nie umie, taki lekarz pracuje nad zrozumieniem zachowań innych i siebie samego, może naprawdę bardzo pomóc. Rozmawiałam ostatnio z kolegą, który się rozwodzi, najpierw żona jego narozrabiała, pózniej on robiąc jej na złość, aż doszło do rozstania, chlopak przeszedł bardzo wiele miesięcy terapii z psychologiem, jest wyciszony, zaczal doceniac wszystko, widziec to czego nigdy nie chcial zobaczyc, zniszczyl przed tym swoje zycie, teraz zaluje ze wczesniej nie wybral sie d psychologa. Gdy rozmawialam z nim, mowil jak bardzo to wazne jest aby takie dwie osoby, ktore przestaly sie kochac a tworza rodzine poszly na taką terapię, dla kogoś komu zależy bardzo na rodzinie to jest ważne i się na to zgodzi. Łatwo jest wszystko zepsuć i odejść ale sztuką jest wszystko naprawić kiedy była kiedyś wielka miłość, ale trzeba chcieć. A z tym jest trudniej. Najważniejsza jest miłość bliskich z całym jej pakietem.

        • A Powiedz mi jeszcze no more, bo zastanawia mnie ta Twoja dyskusja na temat bycia szczęśliwym. Ty kochasz swoją połówkę czy zupełnie kogoś innego? Bo to, że nie możesz być szczęśliwym człowiekim z rodziną z dziećmi mnie zastanawia…. odpowiedz proszę na to pytanie ale tak szczerze…

          • … jeśli ma być szczerze, to zacznę od drugiej, łatwiejszej części pytania: NIE, nie ma takiej osoby i nigdy nie było… Oczywiście jest córeczka, ale miłość do niej jest ponad „podziałami” i nie podlega ocenie… co do pierwszej części pytania: chciałoby się powiedzieć TAK – jednak, na tę chwilę nie potrafię jednoznacznie zinterpretować tego uczucia… a moja druga połówka nie odbiera sygnałów, nie odpowiada… może trzeba czasu, a może czas ten już minął – nie pytaj, nie wiem…

          • A może ta Twoja połówka ma Cię już dość i chce od Ciebie odpocząć, przeżyć coś inaczej niż dotychczas, może szukasz winy u niej a nie widzisz jej u siebie. Może tak sam chciałeś. Chciałeś przestać kochać, pod warunkiem, że kiedykolwiek ją kochałeś. Bo jeśli nigdy jej nie kochałeś tylko wydawało tak Ci się to teraz nie dziw się że po tylu latach możesz czuć…. a raczej przepraszam nic nie czujesz przecież. A jeśli kochałeś to czy nie uważasz, że dopadł Cię stan znudzenia, ten stan dopada wiele osób w pewnym wieku, nie wiem w jakim Ty jesteś, ale myślę że skoro tak piszesz to jesteś w średnim wieku i czujesz potrzebę zmiany. A czy Ty nie uważasz, że dla dziecka rodzina jest ważna i warto by było podjąć wszelkie starania, aby odnowić uczucie, postarać się tego nauczyć na nowo. Ja wychowałam się w rozbitej rodzinie i wiem co mówię. Dziecko nigdy nie będzie szczęśliwe bez dwojga rodziców w jednym domu. Choć często mówią, że wolą nie mieć jednego z rodziców niż mieć któregoś rodzica nieszczęśliwego to nie jest prawda, byłam takim dzieckiem i byłam bardzo nieszczęśliwa, gdy dostałam od losu swoją rodzinę to było dla mnie największe szczęście jakie kiedykolwiek mogłam w życiu swoim mieć. Wtedy obiecałam sobie, że nigdy nie pozwolę na to, aby moje dzieci wychowywały się w rozbitej rodzinie, nigdy, no chyba że jeden z rodziców umrze, to inna bajka. Dlatego rodzina dla mnie jest świętością, i pełną odpowiedzialność za nią bierze osoba która zdradziła, przez którą inni członkowie jej cierpią a wiesz mi, że cierpią, tylko nie mają czasem wyjścia i wolą cierpieć w ukryciu, emocje schowane głęboko w sercu, na pokaz dla innych wybuchną w ich dorosłym życiu. Ale cóż my możemy. Każdy bierze na siebie swój obowiązek odpowiedzialności za dzieci. Ja go mam i najważniejsze teraz jest dla mnie ich bezpieczeństwo. Pomyśl i Ty o tym…. pozdrawiam

  3. Zastanawia mnie Mino, dlaczego do grzechu się odnosisz i pytasz go……. Różnie można myśleć………

  4. Wstawaj, wstawaj… Dasz radę!

  5. zachwyciłam się, gratuluję!

    • Widzę już jedną poprawkę Weroniko, ale im częściej czytam ten wiersz przy muzyce po dnim, bo taką wybrałam do nagrania jego, tym bardziej sama się nim zachwycam, choć jest dość skomplikowany, rozumiem go pewnie w pełni tylko ja :-) pozdrawiam i dziękuję

  6. Piękny, nostalgiczny wiersz… Jest taki czas w życiu, kiedy ciężko znaleźć odpowiedzi, kiedy pytania przytłaczają i nie pozwalają normalnie żyć. To jest czas pustki, ale pamiętaj, że tylko pustkę można wypełnić czymś pięknym :)

  7. bardzo ciekawy wiersz :)

  8. Witaj serdecznie
    Ciekawy wiersz, pytasz siebie samą czy walka czy obojętność? dla mnie walka ma wartość, bo wtedy mogę powiedzieć że zrobiłam wszystko co mogłam…. jeśli jest Tobie smutno, możesz do mnie napisać, bezinteresownie pomogę….
    pozdrawiam
    dobrycoach.bloog.pl

    • Dziękuję Moniko…uzupełnienie…. dziś miałam rozmowę z kimś bliskim, podziałała jak psycholog… :-) będzie dobrze i znajdę odpowiedzi, już znajduję i jestem spokojna, nawet można powiedzieć, że szczęśliwa, na jak długo? Nie wiem, ale mam w głowie same pozytywy… i bilskość znów przy sercu…. pozdrawiam

Leave a Reply

Your email address will not be published.