Niektóre treści mocno absorbują, złoszczą, albo wzruszają do łez ale, w którym momencie i gdzie przebiega granica naszej ufności, w co jesteśmy w stanie uwierzyć, a w co nie?
W ostatniej klasie szkoły podstawowej, stojąc przy biurku nauczycielki od języka polskiego zastanawiałam się, dlaczego tak bardzo ona mnie nie lubi? Dlaczego radzi mi, abym złożyła swoje dokumenty do szkoły zawodowej a nie liceum? Przecież nie byłam głupia, zwyczajnie wtedy tylko nie potrafiłam doczytać do końca, choć jednej książki!
Stąd pewnie brały się moje liczne tróje z tego przedmiotu, ale czy to świadczyło o tym, że nie mogę zdobyć dobrego wykształcenia? Że nie będę potrafiła sobie poradzić z nauką w wyższej szkole? Nie ukończę liceum, nie zdam matury, nie zdobędę wyższego wykształcenia?
Stałam wtedy przy jej biurku i zastanawiałam się, dlaczego ta nauczycielka jest dla mnie taka niemiła, dlaczego taka dla mnie wredna? Dlaczego mnie nie lubi i dlaczego tak źle mi życzy? Przecież to nie moja wina, że w tam tym okresie, w domu rodzinnym nie miałam lekkiego życia. Mama kazała, abym poszła do zawodówki, abym szybko zdobyła zawód, zaczęła pracować i pomagać jej w opłacaniu rachunków. Pamiętam to jak dziś, nie miała wtedy pojęcia, co robię, nie miała pojęcia, że złożyłam dokumenty do liceum, że przede mną egzaminy i boje się wszystkiego. Potrzebowałam jej wsparcia, ale nie mogłam na nie liczyć, musiałam to ukrywać!
Wtedy coś we mnie pękło, coś mnie popychało do takiej właśnie decyzji. Obiecałam sobie, że nie dam się, nie dam się włożyć do niższej szuflady, zrobię wszystko, aby pokazać innym, że stać mnie na więcej, że skończę liceum, zdam maturę i skończę studia. Że będę kimś i dumnym z siebie człowiekiem!
I tak też się stało, ze łzami w oczach, ale cholernie dumna z siebie odbierałam dyplom magistra, znajomi gratulowali, krzyczeli do siebie: „Starzy w końcu dadzą nam spokój”, a ja myślałam tylko o tym, że spełniło się choć jedno moje marzenie, nikt z rodziny wtedy, tego nie osiągnął! Zdobyłam wyższy poziom tylko dzięki swojemu postanowieniu, zaparciu, dzięki sobie, dzięki temu, że w to mocno wierzyłam!
Czy uwierzyłeś w tę treść? Czy uwierzyłeś mi w ten tekst? Czy jest on prawdą o mnie, czy wymyśloną przeze mnie historią?
Niektórzy z czytających coś interesującego, wzruszającego, czasem mają wątpliwości w prawdziwość tych treści, tych historii. W pogoni za sławą ludzie potrafią zrobić wiele, aby wzbudzić w czytelniku zainteresowanie, podziw, wzruszenie, aby czytając tekst czuć emocje, które trwale pozostaną w pamięci.
Wczoraj czytałam Latawca, tekst Kominka, ktoś mi go polecił. Sam ten fakt mnie zainteresował, po co? Dlaczego? Przeczytałam go, połknęłam jednym tchem. Popłakałam się i pomyślałam wtedy: Boże, jakie to jest piękne i wzruszające! Ilu z nas ludzi ma takie swoje własne historie, niezapomniane przeżycia, które zawsze wywołują emocje?
Ale ponieważ w innych czytelnikach powstały wątpliwości, czy ta historia jest prawdziwa? Czy nie została wymyślona celowo? Spowodowało to we mnie zastanowienie nad znaczeniem pisanych treści, nad granicą ufności w czyjeś słowa.
Dlaczego tak trudno niektórym ludziom uwierzyć w realność takich historii, ktoś, kto jednego dnia jest bezczelny a drugiego pisze tekst z niewiarygodną wrażliwością nie może być wiarygodny?
Myślę, że to nie ma znaczenia, tak jak powstają różne książki, różne opowiadania, historie, marzenia zapisane na kartkach innych, nie wszystko musi być realne, aby wzruszać i sprawiać wiele radości. Tylko artysta pisarz, może tak ubrać w słowa swoje myśli, niejednokrotnie pokazać wiele prawdziwych historii. Nie ważne czy są one wymyślone, czy prawdziwe, ważne, że wzruszają i sprawiają, że potrafimy wtedy wiele zrozumieć i zacząć cieszyć się życiem, łącząc z innymi!