Robię to dla syna… i jestem dzięki temu szczęśliwa… kiedy odpoczywam? Nie wiem, chyba odpoczynek daje mi uśmiech na twarzy mojego syna. Szymuś wyznacza mi cel, który ja bez opamiętania realizuję. Pamiętacie jak pisałam w poprzednich artykułach informując, że moje dziecko ma niesamowite pomysły i to dla mnie, na moją realizację oczywiście z nim, bo on sobie życia nie wyobraża beze mnie.
Którejś nocy, było to całkiem niedawno, wstał do toalety cały zalany potem, bałam się strasznie wtedy, bo już był spokój z tym poceniem, pocił się przed szpitalem i w szpitalu ale po powrocie do domu już nie i kilka dni temu znowu. Czyżby choroba znów postępowała? Wczoraj przed snem rozmawiał ze mną tuląc się i dotykając mojej twarzy, włosów, mówił wtedy: mamo, śniło mi się ostatnio że Ciebie przy mnie nie ma, zniknęłaś…
Boże… nie wyobrażam sobie tego nawet, no chyba że choroba jakaś mnie zaatakuje, ale o tym nawet nie chce myśleć, jestem tu po to, aby z nim być, być z moimi dziećmi bo je kocham i chce dać im bezpieczeństwo najlepiej jak tylko potrafię, choć wiem, że nie zawsze jest to możliwe.
Wtedy zrozumiałam, skąd biorą się te niewyjaśnione nocne poty, mimo iż dziecko nie ma gorączek. On się po prostu straszliwie boi.
Wracając do pomysłu i idei, co się marzyło Szymkowi.
Zaczęło się to od pobytu w trzecim naszym szpitalu, w Instytucie Reumatologii, gdy razem z innymi dziećmi i Szymkiem wymyślaliśmy rożne konkursy i odbywały się tam również dla dzieci zajęcia origami.
Gdy wróciliśmy do domu, mój syn mi powiedział, że chciałby uczęszczać na takie zajęcia origami, więc zaczęłam myśleć o tym jak to zorganizować, czy kogoś poprosić w jego szkole, aby się przeszkolił i te zajęcia poprowadził. On wtedy powiedział do mnie: – Mamo a czy nie mogłabyś Ty to robić? Spojrzałam na niego zaskoczonym wzrokiem, nie no przecież nie ma dla mnie rzeczy niemożliwych, pomyślałam, ale żeby zaraz w szkole origami prowadzić to chyba ja nie mogę, musiałabym skończyć przede wszystkim jakiś kurs pedagogiczny, bo są takie zasady, procedury. Ale myślałam nad tym ostro dalej, bo marzenia mojego dziecka są i moimi, żyje dla niego, przynajmniej tak to czuje.
Wymyśliłam, że tak ma rację, a że ja nie lubię się ograniczać, bo przy jednej rzeczy się nudzę powiedziałam Szymkowi że możemy takie warsztaty u nas w domu organizować dla dzieci. Uzbieramy sobie grupkę dzieci 5-ciu czy 6-ciu i u nas w kuchni, bo mamy dużą i wielki stół, tam będziemy razem siedzieć i rożne rzeczy tworzyć, uczyć się, zapraszać specjalnych gości, podróżników, historyków, biologów itp. itd. Będziemy uczyć się gotować, wymyślać gry dla dzieci planszowe. No i tak powstał pomysł do zrealizowania! Nawet wrzuciłam informacje o tym na fb.
Zostałam wtedy zaproszona przez Klaudie Budny na warsztaty kulinarne, robiłam tam u niej zdjęcia, stałam prawie non stop i cykałam przez 3 godziny. Zrobiłam masę zdjęć, bo zawsze tak robię, aby mieć ogromny wybór i pokazać każdy element spotkania, każdą uchwyconą chwile. Nagrywałam również urywki filmów, bo z nich też wycinam zdjęcia. Oglądając zdjęcia z tych warsztatów z mojej fotorelacji na blogu, nasunął mi się pewien pomysł. Było to związane z wnętrzem restauracji i tym stołem, na którym pracowała Klaudia i inni na warsztatach. Spojrzałam na kalendarz i zauważyłam, że nie długo Szymuś ma urodziny i marzyło by mi się tam je urządzić, właśnie z tą Szymcia Ideą.
Musiałam jeszcze brać pod uwagę to, że Szymuś nie lubi być w kręgu zainteresowań, bo jest skromnym, wstydliwym chłopcem, wiec takie warsztaty dla dzieci połączone z urodzinami będą idealne, bo wszyscy tam będą ważni. To byłyby pierwsze jego takie urodziny, zawsze raczej spędzaliśmy je w najbliższym gronie domowym.
Nie czekałam ani sekundy dłużej napisałam do Restauracji Lago, opisałam mój pomysł, całą inicjatywę tego spotkania i w niedługim czasie dostałam telefon od właściciela, który dopytywał o Szymcia. Ten człowiek był niesamowity, powiedział, że bardzo podoba mu się ta nasza inicjatywa i mój pomysł, aby to zrobić dla swojego chorego syna więc obiecał mi, że sale dostane na urodziny i warsztaty dla dzieciaków od nich w prezencie, zresztą jak się okazało później to nie tylko to. W trakcie powstały inne problemy, bo przecież zrobić takie warsztaty dla dzieci to nie lada wyzwanie, będzie ich przecież sporo jakieś 20 sztuk, więc nawet te origami to sporo kolorowych kartek itp, a jeszcze inne rzeczy, bo kulinaria, pomysł z wyciskanym sokiem ze świeżych owoców i szpinakiem czy innym warzywem, aby tylko zdrowo, które dzieci będą przygotowywały same z jakimś gościem specjalnym. Nie myślałam o nikim innym wtedy tylko o Ewie Cichockiej to wspaniały człowiek, to ona dla mnie jest ambasadorką zdrowych soków wyciskanych ze świeżych owoców i warzyw, wprawdzie wywiad który z nią przeprowadziłam i pozostałymi członkami Kabaretu Czerwony Tulipan jeszcze się nie ukazał, ale to w nim jest jej wspaniała idea odżywiania się zespołu zdrowo.
Organizacja zaczęła postępować, a ja ustalać program i załatwiać inne potrzebne mi rzeczy. Dziś już wiem, że ludzie są naprawdę wspaniali i wszyscy zaproszeni goście, rodzice dzieciaków chcą mi pomagać, bo wiedzą że to ogrom pracy dla mnie jednej i dość spory wydatek.
Idea jest taka, że to ma być coś ekstra dla dzieciaków, coś wartościowego, pięknego, coś co one na długo zapamiętają. Będziemy także sami zdobić Szymcia tort, który zrobię a pomoże mi w tym jedna z uczestniczek warsztatów Klaudii – pani Beata z Dywit. Tort będzie składał się z 6 prostokątów, które tam na miejscu razem z dziećmi będziemy składać, wymyśliłam że tak jak ja kiedyś Szymciowi zrobiłam piękny kolorowy tort z obrazkami narysowanymi różną kolorową masą śmietanową tak i dzieci będą rysować i zdobić ciasto na Szymka urodzinach, aby w końcowej części go podzielić i zjeść razem wspólnie z rodzicami.
Mam jeszcze pewną małą niespodziankę, bardziej dla serca i umysłu ale to zachowam na razie dla siebie. Na warsztatach i szczególnych urodzinach Szymka będzie jeszcze jeden gość specjalny, ktoś bardzo ważny dla mnie i szczególny za to kim został i jakim jest człowiekiem.
Wszystkich Darczyńców pozdrawiam i dziękuję za pomoc w organizacji. Będę jeszcze o tym pisać dokładniej przy relacji z urodzin.
Acha i to nie jest tak, ze ja się nie boję… ja wszystkiego się boje tak jak i wy, ale walczę ze swoimi obawami jak tylko mogę, bo to jedynie daje mi siłę aby iść dalej i robić coś pięknego z miłości do swojego syna.
Trzymajcie kciuki za mnie i Szymcia, aby się wszystko udało, aby był w tym dniu w miarę na siłach, by w tym uczestniczyć zgodnie z jego marzeniem.