W dzisiejszej Gazecie Olsztyńskiej jest skrócona wersja wywiadu, tu publikuję rozszerzoną z wieloma zdjęciami ze spotkania. :-)
Do gotowania zaprosiliśmy dziś Grzecha Piotrowskiego, twórcę World Orchestry, muzyka jazzowego docenionego nie tylko w Polsce, ale i za granicą. Jest również kompozytorem, multiinstrumentalistą, wydawcą i producentem muzycznym.
Grzech Piotrowski wprawdzie na ogół sam nie gotuje, woli gdy potrawy przyrządza jego żona, ale dla czytelników Gazety Olsztyńskiej oraz mojego bloga zrobił wyjątek. Specjalnie dla Was przyrządził meksykańską fajitę. To jego ulubione mięsne danie z salsą, czyli pikantną marynatą.
– Cześć Grzegorz, jesteś gotowy do naszej przygody z gotowaniem?
Grzech: Powiedzmy że tak, mam ze sobą przepis i liczę na to, że mi trochę pomożecie, ale najpierw mam dla was niespodziankę muzyczną.
– Już się boimy :-), co to będzie?
Grzech: Nie zdradzę na razie, bo to niespodzianka. Proszę połóżcie się na łóżku, zamknijcie oczy i nic nie mówcie przez około 10 minut.
Grzech nie tylko ma wielki talent muzyczny, ale również jest bardzo pomysłowy i kreatywny. Gdy zamknęliśmy oczy, wyjął z torby jakieś dziwne instrumenty i zahipnotyzował nas swoją muzyką. Były to nieprawdopodobne dźwięki, czuliśmy się tak, jakbyśmy odbywali podróż w nieznane nam miejsca. Odgłos brzmiał studyjne, choć przecież nie było w tym miejscu ani jednego głośnika.
– Na czym grałeś? Nieprawdopodobne brzmienie, czy mógłbyś nam zdradzić, co to było?
Grzech: Grałem na misach z Nepalu. Spójrzcie, wytopione są z brązu. Specjalnie je wybrałem pod względem tonu i brzmienia.
– Niesamowite! Te dźwięki kojarzyły mi się z podróżą do Mongolii. Piękne doznanie, za które bardzo dziękujemy. Ale gotowanie i tak Cię nie ominie. Co potrzebujesz do tej swojej meksykańskiej fajity? Sprawdźmy od razu, czy wszystko mamy.
Grzech: 300 g polędwicy wołowej, 300 g piersi z kurczaka, 3 kolorowe papryki, olej, a do salsy: świeża kolendra, czosnek, oliwa z oliwek, sos sojowy, marynowane papryczki jalapeno, cytryna, wino, czerwona cebula, pieprz i sól. Chociaż dziś zrobimy to może tylko z mięsa czerwonego, bo za dużo byłoby tego mięsa jak dla tak małej liczby osób.
– Wszystko jest, więc do dzieła, gotuj i wydawaj rozkazy! :-)
Grzech: Sos sojowy, gdzie mamy sos sojowy? Od tego zaczniemy. Musimy zrobić najpierw marynatę, ona jest tu najważniejsza. Ja będę kroił mięso na cienkie paseczki, a Ty. wlej do miski pół szklanki oleju, 6 łyżek sosu sojowego, 2 łyżki pokrojonej w plasterki marynowanej papryczki jalapeno, 3 ząbki czosnku pokrojone w cienkie plastry, 2 łyżki posiekanej naci kolendry, sok z cytryny, pieprz i sól. Włożymy tu mięso i musi to trochę postać.
– Oczywiście. Opowiedz proszę, od kiedy grasz, kiedy zacząłeś naukę?
Grzech: od 7 roku życia.
– Chodziłeś do szkoły muzycznej?
Grzech: Najpierw była szkoła muzyczna – skrzypce, fortepian, potem obój, później saksofon w liceum, potem wydziały jazzowe, najpierw w Warszawie, potem w Katowicach.
– Co robimy z tą papryczką marynowaną, jak ją kroimy?
Grzech: Obcinamy te końcówki, a resztę kroimy na kawałki.
– ( Grzegorz przerażony, bo jednak sam by to lepiej zrobił, ale chciał, to ma – pomagałam… :-))
– A nie przewraca Ci w głowie, kiedy niektórzy przyrównują cię ze słynnym Janem Garbarkiem, norweskim saksofonistą?
Grzech: Czasami jest to formułowane raczej jako zarzut w moją stronę, więc nie może to mi przewrócić w głowie. Z drugiej strony porównanie mnie do najlepszego europejskiego saksofonisty odbieram jako komplement.
– Co możesz powiedzieć sam o sobie? Jak sam siebie odbierasz?
Grzech: O, nie wiem… Na pewno jestem uparty w dążeniu do celu, jeżeli sobie wymyślę jakiś projekt, wydarzenie to zawsze dążę do jego sfinalizowania. W ubiegłym roku wymyśliłem, że zagramy koncert w wulkanie. Wszyscy mówili, że chyba zwariowałem. I co? Zrobiliśmy koncert w wulkanie. To było trudne ale udało się.
– Widać, że to co robisz, robisz z pasją. Jak radzisz sobie z rodziną, przecież nie ma Ciebie prawie cały czas w domu, grasz podróżując po całym świecie?
Grzech: Jeździmy przeważnie razem. Teraz moja żona nie może, bo spodziewamy się córeczki, ale wcześniej wyjeżdżaliśmy zawsze razem.
– Gratuluję! Za miesiąc zostaniesz ojcem ! Jakie dacie imię?
Grzech: Gaja, jak ziemia. (Piszemy Gaia) przez i.
– Bardzo ładnie.
Grzech: Pieprz, mamy pieprz? Posypiemy teraz marynatę pieprzem i solą, dodaj proszę ten czosnek pokrojony w paski.
– Wow. Jak ta marynata ładnie wygląda, a jak pachnie.
Grzech: Włożymy teraz do niej mięso i odstawimy, niech postoi. Tak naprawdę powinniśmy zrobić to już wczoraj, aby mięso w marynacie się przegryzło.
– Jesteś uznawany za jednego z najlepszych saksofonistów, jak to zrobiłeś?
Grzech: W muzyce jest tak, że musisz być najpierw najlepszy w szkole, potem mieście, później na studiach, konkursach , itd. W tym co my robimy nie da się nic załatwić. To oznacza że musisz dużo ćwiczyć, dużo pracować nad sobą. To oczywiście kwestia indywidualna; jeden musi ćwiczyć 4 godziny, drugi 8 godzin.
– A Ty ile ćwiczyłeś?
Grzech: Czasem grałem po 12 godzin.
– I nie nudziło Ci się?
Grzech: Nie, bo jak zaczynasz lubić muzykę, staje się twoją pasją to jest inaczej.
– Ukończyłeś Akademię Muzyczną w Katowicach na Wydziale Jazzu i Muzyki Rozrywkowej, powiedz, czy były jakieś przedmioty, których…
Grzech: Filozofia.
– Jeszcze nie dokończyłam pytania :-), chciałam zapytać o te, których nie lubiłeś.
Grzech: Filozofię lubiłem najbardziej. Nie było takich, których nie lubiłem. Wszystko na tych studiach jest bardzo mądrze sprofilowane, jedynie nie było mi potrzebne kształcenie słuchu, ponieważ mam bardzo dobry słuch.
– A dlaczego akurat filozofia, uspokajała Cię jakoś?
Grzech: Interesują rozważania nad życiem, od samego początku.
– To już teraz rozumiem, dlaczego tworząc swoją muzykę lubisz wracać do korzeni. W zasadzie jesteś nie tylko muzykiem, ale i podróżnikiem, m. in. dzięki temu powstała Twoja samotna płyta „One World”. Wybrałeś się w świat z saksofonem. Czy w trakcie tych podróży przeprowadzałeś z ludźmi jakieś interesujące rozmowy?
Grzech: Tak, poznałem wielu ludzi, z którymi rozmawiałem nie tylko o muzyce, ale i o religii, o ich patrzeniu na religię, w tym lubię się zagłębiać.
– Jakie jest Twoje ulubione miejsce, gdzie lubisz przebywać?
Grzech: Lubię być w Oslo, w Afryce, jest wiele miejsc. Ja chyba lubię wszędzie być, bo wszędzie znam kogoś i powracanie do tych miejsc to jest taka powolna przynależność. Mamy startujący festiwal na Cabo Verde (Republika Zielonego Przylądka – red.) na wyspie Sal (jedna z wysp Archipelagu Zielonego Przylądka – red.), będę tam na przełomie lutego i marca, już po raz 3. w moim życiu. Jak tam wychodzę na miasto i spotykam znajome mi twarze, to czuję, że w jakimś stopniu przynależę do tego miejsca. Z drugiej strony miejscowi widząc mnie po raz kolejny przyzwyczajają się do mojej obecności i po kilku takich podróżach myślą że mieszkam gdzieś za rogiem, na tej samej wyspie…
– To skoro rozmawiamy już o podróżach, a nasze mięso dalej w marynacie, powiedz proszę, czy miałeś okazję gdzieś zjeść coś dziwnego?
Grzech: Ja jestem bardzo uważny podczas podróży w piciu i jedzeniu. Dziwnych rzeczy nie jadam, nie zjadłbym robaków, mrówek, mózgu małpy też.
– Nie częstowali Cię jakimiś dziwnościami?
Grzech: Były takie przypadki, ale nie spróbowałem. Są takie turystyczne podstawy, których się trzymam, tym bardziej, że gram koncerty i muszę dbać o to, aby się dobrze czuć. Nie piję wody, jeżeli nie jest z butelki, którą sam odkręciłem. To już wolę się napić jakiegoś alkoholu albo soku. Ale za to zawsze, gdy jestem w Oslo, jadam renifera w ziołach. Przygotowuje go dla mnie najbardziej znana norweska piosenkarka, wokalistka Ruth Wilhelmine Meyer, dziewczyna o 5-oktawowym głosie, która jest u nas w World Orchestrze. Zawsze jak jestem w Oslo mamy taką tradycję, że ona przygotowuje dla mnie renifera w ziołach.
– Jak to smakuje, do jakiego mięsa jest ten smak podobny?
Grzech: To po prostu czerwone mięso, z tym mięsem jest tak, że smak zależy od tego, jak ktoś je zrobi. Ruth ma w swoim ogródku jakieś tam kwiaty, jakiś specjalny rodzaj sosny i do tego dania dodaje te igły i podaje to z czymś w rodzaju sałaty.
– To może już usmażymy to, co tak pięknie pachnie.
Grzech: Tak, rozgrzejemy patelnię i na rozgrzaną oliwę wrzucę najpierw mięso z marynatą, podsmażę z obu stron i dodam paprykę pokrojoną w paski, tak samo pokrojoną cebulę, niech się to wszystko poddusi. Mamy wino? Dolejemy troszkę do smaku.
– Ile?
Grzech: Niecały kieliszek.
– Nazwałeś się muzycznie Grzechem Piotrowskim nie Grzegorzem, czy to jest związane z grzechem np. Twojej muzyki? :-)
Grzech: Nie wiem, co ludzie robią przy mojej muzyce, natomiast jeżeli chodzi o Grzegorz a Grzech to jest bardzo proste. Kiedy byłem małym chłopcem, hej :-) inny Grzegorz Piotrowski zamordował księdza Popiełuszkę. Kiedy byłem już młodym muzykiem i wpisywałem w Google Grzegorz Piotrowski, od razu wyskoczyło mi mnóstwo stron związanych z tym tragicznym zdarzeniem. Musiałem zmienić swoje imię jako muzyk, bo nigdy bym tego tragicznego wydarzenia nie przebił w Internecie swoją muzyką. A ponieważ nie chciałem zmieniać imienia, a koledzy mówili do mnie Grzech, to tak już zostało.
– Grasz z wieloma wykonawcami, grałeś z takimi sławnymi muzykami jak: Theodossi Spassov, Bulgarian Voices Angelite, Jon Christensen, Arild Andersen, Hadrien Feraud, Poogie Bell… i wielu innych, czy jest jeszcze ktoś z kim bardzo chciałbyś zagrać?
Grzech: Oj jest wielu. Teraz planujemy koncerty z Mino Cinelu, Marylin Mazur, Mariusem Nesetem, zaprosimy na Wschód Piękna Festiwal Natalię Mateo, Hadriena Feraud…
Przepraszam, tylko zakryjemy nasze danie na patelni, aby się poddusiło i doszło do odpowiedniego aromatu. Jeszcze z 10 minut i będziemy jeść.
– Zrobione, wróćmy do muzyki. Jesteś twórcą World Orchestry, dla kogo tworzysz?
Grzech: W skrócie: muzyka filmowa i improwizowana, mamy bardzo dużo inspiracji muzyką np. sprzed 2, 3, tysięcy lat. Grają u mnie artyści, którzy reprezentują bardzo różne nurty i kierunki, grają na różnych, mało znanych instrumentach.
– Ilu muzyków liczy Twoja orkiestra?
Grzech: W zależności od projektu od 40-200 muzyków
– Muszę zapytać o Twoje marzenia, czym chciałbyś się pochwalić, co Cię zachwyca?
Grzech Piotrowski: Moim marzeniem jest życie w harmonii ze światem, zdrowa rodzina i przyjaciele, a muzycznie to rozwijanie festiwalu Wschód Piękna na Warmii i Mazurach. Chcielibyśmy aby słuchacze spędzali dwa miesiące u nas, jeżdżąc od miasta do miasteczka śladami festiwalu, artystów i sztuki …
– Dziękuje Grzegorz za to nasze spotkanie i życzę spełnienia tych marzeń, no i pięknej, zdrowej i zdolnej córeczki, która wkrótce Ci się urodzi. Nie będę Cię już zagadywać, trochę wszyscy zgłodnieliśmy, spróbujmy tego obłędnie pachnącego dania.
Grzech: Proszę siadajcie do stołu, położymy fajitę na talerze prosto z patelni.
– Grzechu, stwierdzamy, że jesteś nie tylko wielkim muzykiem, ale też znakomitym kucharzem.
Pycha!
Sponsorem produktów i miejscem spotkania były Hamak Apartamenty.
Dodaje, bo wiele pytań dostaje w sprawie subskrypcji, jeśli chcesz śledzić co na blogu zapraszam do polubienia mojego fan page, dzięki temu będziesz na bieżąco. (kliknij w słowo subskrypcja ono przeniesie Cię na mój fan page)
Sympatyczny gość. Fajne imię dla córci wybrał. Pozdrawiam Mino. :) .
Bo to od Ziemi to nie ma co się dziwić, inne takie ale faktycznie magiczne trochę. Moja jedna córka ma po przyjaciółce, bo urodziła się w dniu jej urodzin i jak patrze na nią to nawet z fryzury, ust i koloru włosów bardzo podobna ;-)
Grzech to wyważony człowiek, bardzo inteligentny i znający swoja wartość. Rozmowa była poważna ale były też momenty kiedy chichraliśmy się bo, tematy czasem odbiegały i nie można było się opanować! ;-) :-) Pozdrawiam
Uczta dla ciała a muza dla ducha – właśnie słucham. Co za doznania:)
Pozdrawiam
Asiu Grzegorz to mistrz, ma takie wyczucie smaku, dla mnie to on żadnej orkiestry nie potrzebuje… sam wystarczy. Pozdrawiam