Home / RODZINA I DZIECKO / Pamiętnik / 8 DZIEŃ DIETY KOPENHASKIEJ – JESTEM W SZOKU! NIE WIERZĘ!!

8 DZIEŃ DIETY KOPENHASKIEJ – JESTEM W SZOKU! NIE WIERZĘ!!

To co się dzieje teraz w mojej głowie jest niesamowite. Dzięki tej diecie, chce mi się bardzo zmieniać moją sylwetkę, modelować ją a mogę robić z ciałem różne rzeczy, bo mam masę,  tylko zamienić ją na mięśnie i wymodelować kształty.

Widziałam dziś zdjecia pewnej dziewczyny -niesamowite, jak z grubasa doszła do pięknej sylwetki, mega seksownej zresztą i to przez dwa lata, trenując i modelując ćwiczeniami swoje ciało.

Chce tak!

Nie jestem grubasem, ale złapałam trochę tłuszczyku, dlatego ta dieta, bo krótka. Doskonały efekt, żeby nie stracić zapału.

Będę teraz trenować i zamierzam zapisać się na siłownie, by osiągnąć wyznaczony cel. Może uda się też zachęcić mojego syna, zarazić go tą wolą zadbania o kształt swojej sylwetki, bo trochę mi się utuczył.

Jedno jest pewne ten rok 2019! Będzie przeznaczony na aktywność, treningi i budowanie silnej woli. Mamy ją oboje, ale do nauki, rozwoju. Teraz czas zając się sylwetką,  ciałem i odżywianiem!

Sama nie wierzę,  że tak mnie wzięło, ale  patrząc na efekty, jak chudnę pięknie kręcąc hula hop nie mogło być inaczej.

Dziś spróbuje zrobić 50 kółek! Do tej pory robiłam tylko 100. Wczoraj 200 , ale dziś patrząc na zdjęcia dziewczyny, która była otyła a jest teraz niesamowicie wymodelowaną i to tylko dzięki treningowi na siłowni, mam mega silna chęć do działania! Niech żyje dieta!!!! Niech żyje sport!!!!

 

Ps. Nic mi się przed dietą nie chciało, wracałam z pracy, kładłam na łóżku i odpoczywałam. Dużo leżenia z wyczerpania, tak się ciało i organizm przyzwyczaił.

Teraz patrzę na to, jak myślę i jakie mam chęci by dotrzeć do celu, z każdą minutą, każdą godziną! Niesamowite!

Życzę Wam też tego co ja!

Gonię robić porządki… :-)

Reszta wpisu i uzupełnienie 8 DNIA DIETY KOPENHASKIEJ później… uzupełnię to po południu.

Jestem już po sytym śniadaniu. Faktycznie filiżanka kawy z łyżeczką cukru wystarczyła, by się najeść! Genialne!!!! Chodzę i wciągam brzuch, by trenować mięśnie wewnętrzne. Czas je odbudować! :-)

Lecę odgruzować syna pokój i łazienkę. Wyjechał to jest okazja. Czas START! :-)

Archiwum z roku 2013 / 8 DZIEŃ DIETY KOPENHASKIEJ – SPOKOJNIE… JESZCZE WALCZĘ! JEST NIEŹLE! Zrobię aktualizację z 2019 r. zdjęć i kilka komentarzy.

25 112013 14:08

Nie wiem,  jak dałam radę, tak długo wytrwać przy tej diecie… jestem w szoku, jednak pisanie bloga i reportaże z tych dni są mobilizujące, polecam każdemu ten dodatek do diety, jeśli ktoś będzie próbować a silna wola może sama nie podołać. Wiele naczytałam się o tej diecie, dowiedziałam się również, że cukier brązowy jest zdrowszy od białego, dlatego dziś zaszalałam z zakupami w sklepie.

Nie mogę jeść słodyczy, to chociaż odbiłam to sobie zakupem nowej filiżanki, czerwona, piękna prawda? Nie wiem dlaczego, aż tak bardzo podoba mi się ten kolor czerwieni, on jest taki kobiecy, o np. Kozaki takie długie na wysokiej szpilce w tym kolorze byłyby idealne dla mnie! :-) Ha ha ha ale mi wesoło! :-) Choć wczoraj już robiłam plany z synkiem, że jak skończy się ta dieta to pójdziemy razem do Tortexu na: on – galaretkę a ja lody z bitą śmietaną i owocami!!!! O tak! Tak pragnę tego bardziej niż seksu!

To był stary opis ja dziś jest styczeń 2019 r. i zauważam, że wzięłam ta właśnie czerwoną filiżankę do kawy na śniadanie. Dziwne, bo nie wiedziałam, że w tym samym dniu diety kupiłam sobie ją właśnie!!! Ale to niesamowite! Zabawne! Podświadomie znalazła się w mojej diecie dziś… ech, ale niespodzianka. Absolutnie nie planuję żadnych w tym roku tortexów czy słodyczy. Jakoś nie mam ochoty, ta dieta tak jest syta, że nawet nie byłam głodna na kolacji… ale, ale po kolei…

Obrus też kupiłam, musiał mi pasować do filiżanki ;-) jak szaleć to szaleć, choć takie przyjemności mi tylko pozostały, trzeba stosować jakieś dopalacze aby funkcjonować… ;-)

Kurcze teraz tak patrzę na to zdjęcie i zastanawiam się nawet czy nie zrobić sobie go w powiększonej formie na ścianę w kuchni, gdy malowaliśmy kuchnie na kolor cappuccino, już wtedy marzył mi się taki obraz z kawą, filiżanka, jakiś taki kontrast… hmmm Zdjęcie rzeczywiście fajne, muszę jeszcze pokombinować, może kawę rozsypię, wyślę do studia fotograficznego i zamówię powiększenie, takie 45*75? Nie pamiętam jakie robiłam przy swojej wystawie, ale koszt jednego takiego arkusza kosztował mnie około 50 złotych, do tego antyrama szklana to kolejne 45 zł. Za 100 złotych będę miała piękny obraz a w necie zapłacić musiałabym za niego chyba z 500 zł.   No dobry pomysł…

Oczywiście te wspomnienia stare nie wiem juz nie pamiętam jakie były wtedy zdjęcia, bo nie mam ich straciła, jak stare wpisy na WP. Dlatego teraz jestem znów w tej diecie dla zdjęć, by je zrobic i wstawić do wpisów.

Ok przejdźmy teraz do diety.

 

Dziś jadłospis się powtarza, jest taki sam co pierwszego dnia diety. Oczywiście znając mnie wszystko zrobię inaczej mimo takiego samego jadłospisu będzie inaczej. Zauważyłam, że straszną przyjemność teraz przez to odchudzanie sprawia mi przygotowanie posiłków, to większość czasu niż same jedzenie, no ale cóz artyści tak mają. Trudno inni muszą to przeżyć.

 

1. Śniadanie – godzina 9:50

– tak dziś późno, bo szlajałam się po markecie i robiłam zakupy, kupiłam nawet polędwicę wołową, droga jak cholera ale może będzie lepsza niż ten befsztyk, który kupiłam w tam tym tygodniu, tym bardziej, że czekają mnie 3 jeszcze takie posiłki a ja nie lubię befsztyku albo nie umiem go dobrze zrobić.  ;-) zapis z 2013 r., teraz w 2019 r. tez robiłam zakupy ale późno i też kupiłam befsztyk dziwne części woła ale o tym przy kolacji.

 2. Obiad godzina 15:00

1) 7-8 główek ugotowanych brokół.

2) 1 pomidor.

3) 2 jajka na twardo.

2013 r. Wiem, przegięłam z tym talerzem, ale tak jakoś chciałam sobie zaszaleć i przedobrzyłam, i nawet przez to nie smakowało mi to jak trzeba! Wersja z pierwszego dnia była smaczniejsza, a może to ten pomidor? Ten jakiś taki był przemrożony?

2019 r. Tak w tym roku zaszalała ale układaniem na talerzu, sprawia mi to taka przyjemnośc takie wygłupianie się, by talerz był fajny, kolorowy i cos się na nim działo.

I smakowało, bardzo smakowało… Jadłam swój obiad pół godziny.

 

 

3. Kolacja godz. 19:00,

będzie to:

1) Duży Befsztyk bo 200 g  ( Dziś będę go smażyć, lepszy jest jednak smażony na 1 łyżce oliwy słonecznikowej.

2) 5 liści sałaty (ja miałam małe więc wiecej)+ 1 łyżka oliwy z oliwek + sok z cytryny.

2013 r. Ble eee ten befsztyk oczywiście ale jakoś to zjem, muszę!

 2013 r. No w końcu befsztyk ki smakował! Dziś zrobiłam go inaczej, dużo pieprzu czarnego, oliwa z oliwek+ sok z cytryny, tak leżało mięsko w lodówce jakieś 6 godzin, przekroiłam wzdłuż na około 1, 5 cm grubości, pokroiłam drobno trochę grubsze niż frytki kawałki i położyłam na rozgrzaną patelnie z odrobiną oliwy z oliwek. Najpierw się to dusiło, pokropiłam jeszcze mięso na patelni sokiem z cytryny, przewracałam ale jedną stronę w końcu trochę spiekłam i dobrze, bo to mi smakuje, drugą stronę też spiekłam, żeby był taki trochę chrupiący, no teraz jest smaczny, bardzo smaczny! Na talerz przy mięsku posypałam w kuleczkach pieprz kolorowy, pycha! Ja nigdy tak pieprzu nie jadłam z mięsem! Cudo! Albo jestem tak potwornie głodna albo naprawdę to jest wkońcu smaczne. Polecam ten sposób, bo jak już cieszyć się tym posiłkiem to niech choć smakuje zajebiście!:-).

2019 r. Jak czytam to powyżej to za głowe sie łapię jak ja to robiłąm wszystko nie tak! Gdy przeczytałam wskazówki z internetu to była mowa o tym, że mieso trzeba wyjąc z lodówki pół godziny odczekać i dopiero smażyć. A juz broń może na oliwie z oliwek. nie wolno przekłówać i ruszac ogólnie. Jak sie połozy na patelnię to już tak ma leżeć 8 minut i dopiero wtedy przewrócić. Po zdjęciu z patelni należy odczekać kilka minut aż temperatura steka w środku się uspokoi to ponoć ważne i dopiero wtedy można jeść.  Ale ale mimo mojej wiedzy schrzaniłam dzis steka. Ostatnio wyszedł mi dobry a dzisiaj okropny!!!! Nie miałam ochoty go zjeść. Kupujcie tylko polędwicę ona jest dobra to cuś, było wstrętne. Zreszta przegięłam z temperaturą to była łopatka wołowa, twarda mi wyszła i ogólnie jakas taka bleee. Więc troche zostawiłam, musiałam zjeść bo tak jest w diecie żeby sie nie rozchorowac i mieć siły na funkcjonowanie zjadłam, bo jednak tych kalorii trochę muszę mieć. Sałata jest zawsze smaczna. Jutro mam obiad znów ze stekiem i chyba powinnam kupić w stekowni aby poczuć obiad i mieć z niego przyjemność. Ogólnie najadłam się przed jedzeniem samym patrzeniem na mój cudny talerz.

 

Leave a Reply

Your email address will not be published.